Podsumowanie weekendu w motorsporcie: Marquez umacnia się na prowadzeniu w MotoGP

Minionego weekendu nie startowała Formuła 1, ani WRC, za to można było emocjonować się motocyklową serią MotoGP, która wróciła do akcji po miesiącu przerwy i rozegrała GP Czech. Na torze Brno zdecydowanie wygrał mistrz świata i lider klasyfikacji generalnej sezonu Marc Marquez.
W kwalifikacjach as Hondy zdobył pole position pokonując o 0,092 sekundy Valentino Rossiego. W wyścigu zwyciężył z przewagą 12,438 sekundy, chociaż początkowo spadł z pierwszego aż na dziesiąte miejsce. Zawody ruszyły na mokrej nawierzchni, a Marquez jako jedyny spośród czołówej ósemki wybrał deszczową oponę na tył wykonaną z miękkiej mieszanki.

Tracąc kolejne pozycje - i widząc, jak tor przesycha - Hiszpan zjechał do boksów po motocykl wyposażony w slicki wcześniej od rywali. Już pod koniec drugiego okrążenia. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Gdy wrócił z alei serwisowej, był zdecydowanie szybszy od konkurentów niepotrzebnie pozostających na deszczowym ogumieniu. Dlatego kiedy oni na następnych okrążeniach również zameldowali się w boksach, czempion stał się zdecydowanym liderem.

Zwlekającego z pit-stopem wyjątkowo długo Johanna Zarco prześcignął nawet jeszcze zanim Francuz wymienił jednoślad. Marquez odniósł drugi triumf z rzędu i teraz prowadzi w punktacji z przewagą 14 oczek nad Maverickiem Vinalesem.

Na początku pierwsze miejsce w wyścigu przejął przebijający się z szóstego pola Jorge Lorenzo (używający nowej, rewolucyjnej owiewki w swoim Ducati). Później jednak stracił je na rzecz Rossiego."Por Fuera" następnie miał nieudany pit-stop. Kiedy dojechał do garażu swojego zespołu, jego drugi motocykl nie był uruchomiony. Ostatecznie zdobył tylko 1 punkt za 15. lokatę.

Bezpośrednio za Marquezem finiszował Dani Pedrosa, zapewniając dublet Hondzie. Na najniższym stopniu podium stanął Vinales. Trzecie miejsce to i tak sukces dla reprezentanta Yamahy biorąc pod uwagę jego fatalne tempo w kwalifikacjach. Zdobył tylko siódme pole startowe po tym, jak pojechał wolniej niż dzielący z nim garaż Rossi o prawie 0,6 sekundy.Rossi na mecie wyścigu był 4. Ostatni z pretendentów do tytułu Andrea Dovizioso uplasował się na 6. miejscu.
Trzecie z rzędu zwycięstwo Kristofferssona w WRX

Johan Kristoffersson (VW Polo GTI) odniósł trzeci z rzędu triumf w Rallycrossowych Mistrzostwach Świata.Lider klasyfikacji generalnej sezonu tym razem wygrał w Kanadzie. Na ulicznym torze Trois-Rivieres stoczył w finale pojedynek o pierwsze miejsce z zespołowym kolegą, mistrzem świata z lat 2014-2015 i wiceliderem punktacji Petterem Solbergiem.
Po starcie minimalnie z przodu był Solberg, ale ostatecznie to Kristoffersson wyszedł na prowadzenie.

W tej sytuacji Solberg zjechał na Joker Lap na drugim okrążeniu. Dało mu trochę wolnej przestrzeni przed sobą, lecz Kristoffersson nie pozwolił się ograć Norwegowi w ten sposób. Zaliczył swojego "Dżokera" od razu na następnym kółku i pozostał przed rywalem.Kristoffersson wrócił na główny tor za rodakiem Timmym Hansenem (Peugeot 208), ale ten wówczas jeszcze nie miał zaliczonego "Dżokera". Gdy go wykonał, oddał pierwszą pozycję.

Dzięki wczorajszemu zwycięstwu Kristoffersson przewodzi tabeli łącznej już z 35-punktową przewagą nad Solbergiem.

Po trzecie miejsce w Kanadzie jechał wspomniany wcześniej Hansen, ale na piątym okrążeniu zepsuł mu się samochód. Na najniższym stopniu podium stanął więc jego partner z teamu Sebastien Loeb. Legendarny Francuz jak Kristoffersson uzyskał ten sam wynik trzeci raz z rzędu.W finale wystąpili jeszcze Kevin Eriksson (Ford Fiesta) i Toomas Heikkinen (Audi S1). Zabrakło w nim broniącego tytułu Mattiasa Ekstroma (Audi S1). Były dwukrotny mistrz DTM słabo wystartował w swoim półfinale przez problem ze sprzęgłem i traci już 53 oczka do Kristofferssona.

Niesamowite wyjście z poślizgu

Tymczasem w zawodach VAG Trophy na mokrym torze Brands Hatch pewien kierowca VW Golfa popisał się niewiarygodnym wyprowadzeniem swojego auta z poślizgu. Popatrzcie:Kenan Dole - bo o nim mowa - zaraz potem zderzył się z Audi TT, ale akcja jaką wykonał i tak chyba przejdzie do historii.