Motorsport  »  Sporty samochodowe  »  Rajd Dakar 2011, dzień 6: Refleksje uczestników
Rajd Dakar 2011, dzień 6: Refleksje uczestników

Rajd Dakar 2011, dzień 6: Refleksje uczestników

Krzysztof Hołowczyc (BMW X3 CC): - Przez pierwszą cześć oesu jechaliśmy bardzo czysto, Jean-Marc dobrze nawigował. Utrzymywaliśmy dobre, szybkie tempo. Na ostatnich trzydziestu kilometrach zakopaliśmy się na szczycie jednej z wydm. Jakoś udało nam się sprawnie z niej wykopać, natomiast mieliśmy problemy z zamknięciem drzwi. Auto podskakiwało na wybojach i baliśmy się, że te drzwi bezpowrotnie stracimy. Próbowaliśmy je przymocować różnymi sposobami. Później jeszcze raz wybraliśmy błędnie szlak. W kopnym piachu taka pomyłka kosztuje, tak też było tym razem. Ponownie się zakopaliśmy, gdyż tam nie było już żadnych śladów. Trochę pomogli nam kibice, ale to kosztowało nas około dziesięciu minut i straciliśmy całą przewagę wypracowaną wcześniej. Jacek Czachor (KTM 450): - Utrzymałem dobre tempo podczas tego długiego, ciężkiego i zróżnicowanego odcinka specjalnego. Było wiele niebezpiecznych miejsc. Musiałem być bardzo mocno skoncentrowany by nie popełnić żadnego błędu i nie wpaść w dziurę. Końcówka szła po piaskach - tutejsze są miejscami nawet trudniejsze, niż te na Saharze. Wydmy są położone bardzo wysoko, a to stwarza dodatkowe trudności. Ostatnie dwa kilometry zjeżdżaliśmy z olbrzymiej i stromej wydmy. Ona zachęcała do szybkiej jazdy, jednak myślałem już tylko o mecie i jechałem ostrożnie. Jutro ostatni etap przed przerwą, dziś mechanicy wymienią mi silnik. Wszystko zgodnie z planem. Marek Dąbrowski (KTM 690): - Dobra jazda na odcinku, w zasadzie przez całą jego długość, bez żadnych problemów. Najcięższe było ostatnie dziesięć kilometrów. Trochę zabłądziłem, gdyż pojechałem po śladach, które nie były prawidłowe. Później chciałem jak najszybciej odnaleźć właściwą drogę. Motocykl cały czas się zakopywał i zaliczyłem parę niegroźnych upadków. W końcu wjechałem na ostatnią wydmę. Dziwne uczucie towarzyszyło temu zjazdowi, było tak stromo, że nie dało się jechać mniej niż 100 km/h.
Stephane Peterhansel (BMW X3 CC): - To był odcinek pełen niespodzianek. Zaczęliśmy ostro i po błędach nawigacyjnych rywali, wyprzedziliśmy al-Attiyaha i Sainza. Potem przyszła nasza kolej na błąd i przebicie opony. Oni znowu nas minęli, ale w końcu to my byliśmy górą. Uzyskaliśmy dobry czas, choć mogło być lepiej. W pewnym momencie wyprzedzałem Carlosa o 4 minuty. Ogólnie jest jednak okay. Czołową trójkę dzielą trzy minuty. To dobrze. Mam nadzieję, że tak zostanie do dnia przerwy i będziemy mieli emocjonującą końcówkę rajdu. Nadal wszystko jest możliwe.Nasser al-Attiyah (Volkswagen Race Touareg 3): - Dzisiaj było bardzo trudno. W pewnym momencie jechałem za Carlosem i zabłądziliśmy. Peterhansel nas dogonił i wyprzedził. Potem Carlos był bardzo szybki, więc powiedziałem sobie - okay, postaraj się tylko ukończyć odcinek. Uzyskaliśmy dobry wynik i odrobiliśmy minutę 51 sekund do Carlosa. Myślę, że to dobry czas. Jutro musimy mocniej cisnąć, bo Peterhansel będzie otwierał drogę. Różnice są zwariowane. Myślę, że zwariowany będzie cały tegoroczny rajd.

Carlos Sainz (Volkswagen Race Touareg 3): - To był długi odcinek, ponad 400 kilometrów. Na początku mieliśmy kłopoty z nawigacją. Zastanawialiśmy się przez 4-5 kilometrów, nim wróciliśmy na szlak, gdzie napotkaliśmy jakieś rowy, trudne do przejechania. Potem na wydmach ugrzęźliśmy za wolno jadącym motocyklistą. Zwolniliśmy i poczekaliśmy, żeby uniknąć jakiegokolwiek ryzyka. Nawet po tak długim odcinku, w łącznej klasyfikacji jest nadal bardzo ciasno. Końcowy zjazd na biwak w Iquique naprawdę robił wrażenie. Kiedy jedziesz samochodem, to coś wyjątkowego.Paulo Goncalves (BMW G450 RR): - To był bardzo trudny odcinek, ale również bardzo piękny. Myślę, że dobrze pojechałem. Po punkcie tankowania zatrzymałem się, żeby pomóc Olivierowi Painowi, który miał upadek. Regulamin mówi, że powinniśmy się zatrzymać. Stałem tam 4-5 minut. Najważniejsze, że Olivier jest okay. Przypuszczalnie odjęto mi trochę czasu z końcowego wyniku. Motocykl dobrze pracował zarówno na szybkich partiach, jak i na technicznych.

Marc Coma (KTM 450): - To był trudny dzień. Upadłem i potem miałem kłopoty z chłodnicą. Zdołałem ją naprawić i jechałem mniej więcej normalnie. Po tankowaniu zatrzymałem się przy Olivierze Painie, który miał wypadek i stracił przytomność. Uruchomiłem alarm i zostałem z Olivierem, nim nadjechał mój woziwoda Joan Pedrero. To był prawdziwy dakarowy etap i wiele się na nim działo. Straciłem czas do Despresa, ale trochę mi odejmą, bo zatrzymałem się, by pomóc Painowi.

Cyril Despres (KTM 450): - Powiedziano mi o 4:30 nad ranem, że otrzymałem karę. Zapomniałem moich ocieplanych rękawiczek i wróciłem, żeby je zabrać. Nie zauważyłem, że są tam znaki, którymi powinienem kierować się do wyjścia. Niestety dla mnie, taki jest regulamin rajdu, ale już o tym zapomniałem po dzisiejszych przeżyciach. Właśnie dlatego startuję w terenowych maratonach: 425 kilometrów nawigacji i przyjemności. Zapominając o czasie i karach, najważniejsze dla mnie to dobrze się czuć i mieć frajdę. Widziałem, że Marc Coma naprawia motocykl za punktem 70 kilometrów. Nigdy nie cieszę się z problemów rywali. Ważny dla mnie jest mój rajd.



Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Rajd Dakar 2011, dzień 6: Refleksje uczestników

Galerie zdjęć
Newsletter