Rajd Maroka: Hołowczyc zaczyna od podium!

Zakończył się pierwszy etap OiLibya Rallye Maroc. Krzysztof Hołowczyc w swoim debiucie za kierownicą BMW X3 CC zajął trzecie miejsce z niespełna tylko minutą straty do drugiego, Leonida Nowickiego, choć była szansa na pewne drugie miejsce, a nawet zwycięstwo.Poniedziałkowy odcinek o długości 310 km najszybciej pokonał Francuz, Stephane Peterhansel. Nowickij i „Hołek” stracili do niego odpowiednio 18 i 19 minut. Polak podróżował rozważnie, ale też z przygodami. - Myślę, że jechaliśmy dosyć spokojnie, aczkolwiek szybko, zachowując rezerwę - mówił Krzysztof Hołowczyc. - Wierzę, że tym BMW można jechać znacznie szybciej. Niestety roadbook dostarczony przez organizatorów był na tyle niejasny, że nie chcieliśmy ryzykować. Musimy jeszcze dobrze poznać tutejszy rajd żeby stanąć do równej walki ze Stephanem Peterhanselem, który doskonale zna specyfikę tras, po których jedziemy.

Stephane Peterhansel

Na trasie złapaliśmy jedną gumę. Największe straty ponieśliśmy jednak z powodu błędu nawigacyjnego. Na pomyłce w wytyczeniu szlaku straciliśmy około 10 minut. Na trasie dogoniliśmy Leonida Nowickiego, który złapał kapcia. Przegoniliśmy go, a następnie zgubiliśmy szlak. Finalnie skończyliśmy etap na trzecim miejscu. To dobry początek rajdu. Dzisiaj było bardzo kamieniście i dziurawo, jutro kopne wydmy i właśnie pod kątem takiego terenu ćwiczymy nasze nowe BMW - zakończył. Wśród motocyklistów etap zwyciężył Francuz Cyril Despres o 1,5 sekundy z Hiszpanem, Markiem Comą (obaj KTM 450). Z Polaków, do lidera najmniej, bo 23 minuty stracił ósmy, Jakub Przygoński - pierwszy wśród motocykli o pojemności powyżej 450 ccm (KTM 690).

- To był dla mnie bardzo ciężki odcinek - komentował Jakub Przygoński. - Moje zawieszenie źle pracowało. Musieliśmy szybko przemieścić motocykle do Maroka z Egiptu, gdzie niespełna tydzień temu jechaliśmy ostatnią eliminację Mistrzostw Świata. Motocykl był przygotowany pod kątem tamtejszego terenu i tu nie spełniał swojej roli. Nie tłumił dziur i cały czas dobijał. To mnie bardzo rozpraszało przez co popełniłem trzy błędy nawigacyjne. Najważniejsze jest jednak, że jestem na mecie. Czterysta kilometrów przejechane po wyboistym terenie będzie na pewno procentowało na Dakarze. Jutro znów atakuję, trasa będzie bardziej sprzyjająca dużym motocyklom i zamierzam dorównać ścisłej czołówce - dodał.

Bardziej zadowolony wydawał się dziewiąty, Marek Dąbrowski. Do kolegi z ORLEN Teamu po pierwszym odcinku traci 12 minut.

- Bardzo ciężki początek etapu. Wjechaliśmy w kamienie. Nasze motocykle były ciężkie dodatkowo wyładowane po brzegi paliwem. Mimo to przejechałem bardzo dobrym tempem, które chciałbym utrzymać do końca rajdu - powiedział Marek Dąbrowski.